Minęło już przeszło 9 miesięcy od startu Google+. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie czy i co "urodziło się" z tego projektu - nie da się ukryć, że Google dość mocno promuje swoją sieć społecznościową.
Z jednej strony widzimy imponujące wskaźniki wzrostu, z drugiej wciąż jednak częściej przebywamy na Facebooku i słyszymy, że wiele kont na Google+ jest martwych. I choć Google w przeszłości zamykało już całkiem zaawansowane projekty, to jednak trudno wyobrazić sobie, by także serwis społecznościowy firmy podzielił ten los. Jest w zbyt zaawansowanym stadium rozwoju i Google za bardzo na nim zależy. Jak więc może wyglądać przyszłość najmłodszego dziecka?
Internet według Google
Firma Page'a i Brina wydaje się mieć dość konkretną wizję Internetu i stawia między innymi na personalizację serwowanych treści czy dbanie o ich jakość. Google+ doskonale wpisuje się w tę strategię i dostarcza informacji na temat naszych gustów, zainteresowań czy interakcji z innymi użytkownikami sieci. Zbierając informacje o naszych poczynaniach ze wszystkich serwisów, Google docelowo będzie w stanie podawać nam ściśle spersonalizowane wyniki wyszukiwania, wpisy znajomych (i nie tylko) na Google+, klipy na YouTube itp. Wizja takiego idealnego świata spotyka się oczywiście z krytyką różnego rodzaju, począwszy od wątpliwości dotyczącej samej realizacji, na porównaniach do prozy Orwella i Huxley'a skończywszy. Jednak już teraz wyniki wyszukiwania zależne są m.in. od używanego języka, kraju, z jakiego jesteśmy, jak również od tego, czy nasi znajomi polecali dane treści. Droga do pełnej personalizacji jeszcze bardzo daleka, ale pierwszy krok Google ma już niewątpliwie za sobą.
Rozwój Google+
Jeśli ktoś miałby zdetronizować Facebooka (czy chociaż stanowić godnego rywala), to Google wydaje się dobrym kandydatem. Nie trzeba mówić o zapleczu technologicznym i możliwości stworzenia konkurencyjnego produktu - problemem zasadniczym jest przyciągnięcie ludzi. A o to Google ewidentnie bardzo się stara od samego początku. Pamiętamy, że początkowo wymagane było zaproszenie, by móc zarejestrować się w G+. Stworzona została iluzja elitarności i chęć bycia wyróżnionym, jednym z pierwszych. Podobnie robiło kiedyś polskie Grono, a i Google również nie pierwszy raz "wpuszcza na zaproszenie" - wszak sam GMail tak właśnie zaczynał.
Twórcy Google+ słuchają komentarzy użytkowników i sukcesywnie wprowadzają poprawki do serwisu, zaproponowali nową organizację znajomych (nie mogą przecież wyłącznie powielać, muszą się jakoś odróżnić od konkurencji), proponują mnóstwo dodatków. Wprowadzają też stopniowo nowe funkcje, czym ciągle podtrzymują uwagę internautów.
Jeśli dodamy pojawiające się od czasu do czasu nowe liczby (np. ponad 170 milionów użytkowników serwisu), wszystko to brzmi bardzo obiecująco. Przeciwnicy argumentują jednak, że wiele kont jest martwych, założonych z ciekawości i porzuconych. Ponieważ Google coraz silniej integruje ze sobą wszystkie usługi (co ma też sprzyjać ich wzajemnej promocji), część kont Google+ mogła być założona automatycznie wraz z kontem GMail, a użytkownicy nigdy nie odwiedzili swoich kręgów.
Perspektywy serwisu
Obecnie panuje opinia, że prezentowane w Google+ treści i komentarze użytkowników są wyższej jakości, niż w innych tego rodzaju serwisach. Po części można przypisywać to stanowczości Google, które naciska na umieszczanie prawdziwych danych, a więc podpisywanie się jednoznacznie imieniem i nazwiskiem. Z pewnością jest to też echo pierwszych fal użytkowników, czyli tych prawdziwie zdeterminowanych, geeków, miłośników nowinek itd., którzy nawet teraz stanowią większość aktywnych osób w serwisie. Google+ sprawia wrażenie dużo większego porządku - mniej zdjęć z imprez, nieznaczących komentarzy, automatycznych wpisów z aplikacji, a więcej dyskusji, dzielenia się wartościowymi treściami czy wręcz wpisów, które objętością przypominają dłuższe, blogowe teksty.
Sprawia to oczywiście pozytywne wrażenie, ale Google z pewnością chce przyciągnąć jak najwięcej ludzi. A to oznacza, że prędzej czy później jakość umieszczanych w serwisie treści obniży się. Możemy to już obserwować na Facebooku, mówi się wręcz, że atmosfera wokół serwisu Zuckerberga jest dość napięta. I choć ciężko wskazać większe potknięcia, to narasta niezadowolenie użytkowników. Podobne mechanizmy nie są pierwszyzną - im bardziej popularny staje się dany serwis, tym coraz więcej krytycznych opinii pojawia się pod jego adresem, a i nierzadko staje się to początkiem końca (lub przynajmniej kryzysu).
Google wydaje się jednak nie być zainteresowane serwisem elitarnym, chce raczej dotrzeć do możliwie największej liczby osób. Wpisuje się to w strategię dążenia do personalizacji treści (która to personalizacja zależy też w dużym stopniu od naszych interakcji). Google wciąż musi nie tylko zdobyć nowych użytkowników, ale potem utrzymać ich i dbać, by pozostali "dostatecznie zadowoleni".
Można posłużyć się serwisami Instagram czy Pinterest jako dowodami na to, że wciąż możliwe jest tworzenie nowych społecznościówek, które odniosą sukces. Oba serwisy radzą sobie znakomicie, ale ich skala jest zupełnie nieporównywalna do ambicji Google+. Można za to zaobserwować analogię polegająca na tym, że tak jak początkowo Google+ było zdominowane przez mężczyzn, tak Pinterest był zdominowany przez kobiety. Dopiero wraz ze wzrostem popularności proporcje zaczęły się wyrównywać, co siłą rzeczy wpłynęło również na rodzaj zamieszczanych treści. To samo można przepowiedzieć Google+.
Google+ a reszta sieci
Jednym z silniejszych aspektów, jakie powinny zachęcać do korzystania z Google+, jest SEO. Dzięki silnej integracji, bardzo łatwo promować zarówno siebie, jak i marki firm. Co więcej, jeśli Google faktycznie zrealizuje swoje plany, zaistnienie w sieci może okazać się bardzo trudne bez posiadania kont na Google+. Stałyby się one niemalże wirtualną reprezentacją każdej osoby czy firmy.
Google ma również ambitne plany, które może nie są reorganizacją Internetu, ale na pewno trudną do przeprowadzenia modyfikacją. Firma chciałaby mianowicie, by treści przypisywane były autorom, sami autorzy mieliby zaś zdobywać opinię, która również miałaby wpływa na dobór treści dla innych. I tak jak obecnie strony mają swój Page Rank, tak autorzy uzyskiwaliby Author Rank. Jest to plan bardzo ambitny, bowiem wymaga przekonania milionów internautów, by zachowywali się w określony sposób, np. tworzyli linki według określonego schematu, zakładali konta na Google+, łączyli tworzone treści z tymi profilami itp.
To kolejny przejaw chęci dopasowania Internetu do swojej wizji. W ogólności założenia są szczytne, mielibyśmy otrzymywać treści możliwie najlepszej jakości, niezmanipulowane i dostosowane do naszych preferencji. Na przeszkodzie stoi jednak ludzka natura - ilekroć powstaje jakiś system, która stawia ograniczenia, pojawiają się też ludzie próbujący jakoś ów system obejść dla swoich korzyści. Być może Google liczy, że zdoła dostatecznie zmarginalizować takie działania, być może ma konkretne plany jak rozwiązać potencjalne problemy i utrzymać swoją wizję w ryzach, a na razie jedynie walczy o zdobycie nowych, aktywnych użytkowników.
Czy Google+ się uda?
Zjednoczenie użytkowników Internetu (lub przynajmniej usług Google) w ramach jednej sieci społecznościowej jest bardzo istotnym czynnikiem pozwalającym na realizację wizji firmy. Zwykle przez potencjalne niepowodzenie rozumie się zbyt małą popularność, czyli w tym przypadku wariant, kiedy z Google+ będzie korzystała jedynie ograniczona grupa entuzjastów. Co jednak, gdy Facebook zejdzie na drugi plan i wszyscy pojawią się w nowym serwisie oraz będą tam aktywni? Teoretycznie taki jest cel, ale na razie brak sygnałów mogących sugerować jak Google zachowa się w takim momencie. Inne przykłady uczą, że gdy serwis staje się naprawdę masowy, pojawia się coraz więcej problemów i rośnie niezadowolenie.
Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że algorytmy Google stworzą pewnego rodzaju "wewnętrzne kręgi". Abstrahując od naszej własnej segregacji znajomych, Google prawdopodobnie będzie dodatkowo sortowało treści. Często ludzie mają w kręgach osoby, z którymi nie dzielą wspólnych zainteresowań lub nie chcą czytać większości ich wpisów. Google pomogłoby dobierać ścieżki interakcji tak, by wpiiększość otrzymywanych informacji rzeczywiście ciekawiła użytkowników. I choć Facebook już częściowo decyduje za nas w ten sposób, to nie wszyscy mają zaufanie do takich praktyk.